Sierpień to czas, na którzy czekają wszyscy miłośnicy astronomii na świecie. Każdego roku bowiem jesteśmy świadkami obfitego deszczu meteorów, który funduje nam pył pozostawiony przez kometę 109P/Swift–Tuttle. Mowa oczywiście o Perseidach.
Swoją nazwę ten rój meteorów bierze od Perseusza — gwiazdozbioru, w którym znajduje się tzw. radiant. Jest to obszar, z którego rozbiegają się po niebie “spadające gwiazdy”. Dla porównania możemy wyobrazić sobie szybką jazdę autem w śnieżycy. Płatki śniegu wydają się rozbiegać ze środka pola widzenia na wszystkie strony. W tym przykładzie samochód to Ziemia, śnieżynki to meteory, a radiant to pozorny okrąg w oddali, z którego nadlatują płatki śniegu.
Skąd w ogóle bierze się zjawisko deszczu meteorów? Otóż komety (bądź asteroidy) zostawiają za sobą na orbicie miliony cząsteczek pyłu, gruzu i lodu, w który w pewnym momencie co roku wpada Ziemia. Cząsteczki te spalają się w naszej atmosferze z ogromnymi prędkościami, a tarcie wywołane kontaktem powietrza z cząstką kometarną/planetoidalną powoduje wzrost temperatury i świecenie cząstki. Im większa drobinka materiału, tym jaśniejszy meteor widzimy na niebie.
Kiedy obserwować?
W tym roku maksimum aktywności Perseidów, czyli deszcz meteorów, powinno wystąpić w nieco innym czasie, niż zazwyczaj dla obserwatorów z Polski. Normalnie największą aktywność roju możemy obserwować w nocy z 12 na 13 sierpnia. Jednak w 2016 roku główne maksimum naukowcy przewidzieli na porę dzienną czasu polskiego. Astronomowie przewidują jednak kilka pobocznych maksimów parę godzin wcześniej, co faworyzuje obserwatorów w Europie. Będziemy bowiem wtedy mieli w Polsce noc z 11 na 12 sierpnia. W tym roku odddziaływanie grawitacyjne Jowisza spowodowało, że jeden z gęstszych strumieni pyłu kometarnego znajdzie się na drodze Ziemi po jej orbicie i może wywołać nawet 150–200 meteorów w ciągu godziny. Według prognoz powinniśmy obserwować sytuację na niebie po północy aż do rana ze szczególną uwagą w okolicach godziny 2. Wtedy bowiem na niebie ma się pojawić najwięcej meteorów ze wspomnianych pobocznych maksimów. Dodatkowo ta pora jest lepsza również ze względu na to, że o północy pod horyzontem schowa sie Księżyc, który świecąc na niebie, przeszkadza w obserwacji meteorów.
W razie braku pogody w nocy z 11 na 12 sierpnia, można oczywiście wybrać się na obserwacje kolejnej nocy. Liczba zjawisk na niebie powinna być wciąż duża.
Powyższe dane to oczywiście tylko prognozy, które należy odczytywać jako informacje niegwarantowane. Niemniej jednak obserwując w którąkolwiek ze wspomnianych nocy, na pewno zobaczymy wiele jasnych meteorów.
Jak obserwować?
W przypadku meteorów zasada jest zawsze taka sama. Musimy zapewnić sobie jak najciemniejsze niebo nad głową. Odpadają zatem obserwacje z miast, a nawet wsi, gdzie światła latarni i domów zaświetlają niebo i na pewno spowodują, że zobaczymy ledwie ułamek spektaklu. Nawet jeśli w promieniu kilkudziesięciu/kilkuset metrów od nas nie ma latarni, to światła w oddali wciąż powodują jasną łunę na niebie. Musimy wybrać się co najmniej kilka(naście/dziesiąt) kilometrów poza obszar oddziaływania sztucznych świateł. Im większa aglomeracja, tym dalej musimy od niej uciec. W odnalezieniu dobrego miejsca pomoże nam TA (link) mapa. Szukamy jak najciemniejszego obszaru.
Kiedy już znajdziemy się w odpowiedniej lokalizacji, najlepiej po prostu położyć się płasko na ziemi tak, aby podnosząc głowę, mieć przed sobą północno-wschodni horyzont. Perseusz, gdzie znajduje się radiant roju, będzie widnieć właśnie na północnym-wschodzie, a w miarę upływu czasu będzie wznosił się ponad horyzont i kierował się w stronę wschodu. Już na początku zauważymy, skąd “nadlatują” (gdzie zaczynają się) zjawiska meteorów i będziemy wiedzieli, gdzie patrzeć.
Pamiętajmy również o kocu/karimacie i ciepłym ubraniu, żeby chłód zbyt wcześnie nie wygonił nas do domu 🙂
Powodzenia w obserwacjach Perseidów!
Żr. grafiki: NASA
by