Kwa­dran­ty­dy — pierw­szy deszcz mete­orów 2020

Każ­dy miło­śnik astro­no­mii zaczy­na rok od podzi­wia­nia jed­ne­go z naj­więk­szych rojów mete­orów — Kwa­dran­ty­dów. Dorów­nu­je on, a nawet może prze­bić słyn­ne sierp­nio­we Per­se­idy. Oto jakie warun­ki do obser­wa­cji będzie­my mie­li w 2020 roku.

TRO­CHĘ TEO­RII

Nale­ży wspo­mnieć, że roje mete­orów bio­rą swo­je pocho­dze­nie z pozo­sta­ło­ści, jakie na swo­jej dro­dze orbi­tal­nej zosta­wia­ją za sobą… no wła­śnie. Głów­nie są to kome­ty, któ­re z łatwo­ścią tra­cą two­rzą­cy je mate­riał na sku­tek sub­li­ma­cji lodu pod­czas zbli­ża­nia się do Słoń­ca. Kome­ty tra­cą wte­dy swo­ją inte­gral­ność, a czą­stecz­ki gru­zu”, jaki zosta­je za kome­ta­mi spa­la­ją się w ziem­skiej atmos­fe­rze, two­rząc zja­wi­sko mete­oru. To wszyst­ko oczy­wi­ście dzie­je się pod warun­kiem, że Zie­mia przez taki kosmicz­ny śmiet­nik prze­la­tu­je. Innym źró­dłem rojów mete­orów mogą być rów­nież bar­dziej zwar­te cia­ła nie­bie­skie takie, jak pla­ne­to­idy. Ze wzglę­du na róż­ne oddzia­ły­wa­nia mogą one tra­cić swój mate­riał i powo­do­wać podob­ny efekt nad naszy­mi gło­wa­mi.

Kwa­dran­ty­dy swo­je pocho­dze­nie zawdzię­cza­ją wła­śnie pla­ne­to­idzie o ozna­cze­niu 2003 EH1. Na prze­ło­mie każ­dych lat nasza pla­ne­ta prze­cho­dzi przez stru­mień czą­stek pozo­sta­wio­nych przez to cia­ło nie­bie­skie. W oko­li­cach 34 stycz­nia Zie­mia wcho­dzi w wąskie cza­so­wo, gęst­sze obsza­ry tych chmur pyłu i mamy do czy­nie­nia z mak­si­mum aktyw­no­ści roju.

Nazwa tego roju wzię­ła się od nie­ist­nie­ją­cej już kon­ste­la­cji Kwa­dran­tu Ścien­ne­go, któ­ry znaj­do­wał się w gra­ni­cach obec­ne­go obsza­ru gwiaz­do­zbio­rów Wola­rza oraz Smo­ka. Jest to bar­dzo bli­sko aste­ry­zmu, któ­ry każ­dy zna – Wiel­kie­go Wozu. Każ­dy rój mete­orów wybie­ga” z wąskie­go obsza­ru na nie­bie. Jest on zwa­ny radian­tem. Wła­śnie w Kwa­dran­cie Ścien­nym znaj­do­wał się radiant Kwa­dran­ty­dów, gdy kon­ste­la­cja jesz­cze ist­nia­ła. Radiant to złu­dze­nie, któ­re­go dozna­je­my, patrząc z per­spek­ty­wy pędzą­cej Zie­mi na wprost lecą­cych w nas czą­ste­czek. To tak, jak­by­śmy patrzy­li na śnież­ki pod­czas śnie­ży­cy, jadąc szyb­ko autem. Będą one wybie­gać ze środ­ka pola widze­nia i roz­bie­gać się na wszyst­kie stro­ny auta, zupeł­nie jak mete­ory po nie­bie.

SYTU­ACJA2020 ROKU

W tym roku będzie­my mie­li dogod­ne warun­ki do podzi­wia­nia Kwa­dran­ty­dów. Nie będzie prze­szka­dzał nam Księ­życ, któ­ry zbli­ża się do pierw­szej kadry. Pogo­da w Pol­sce raczej nie sprzy­ja obser­wa­cjom nie­ba. Roz­po­go­dze­nia mogą poja­wić się na wybrze­żu i połu­dnio­wych krań­cach Pol­ski. Mak­si­mum aktyw­no­ści roju prze­wi­dzia­ne jest na noc z 3 na 4 stycz­nia i wte­dy nale­ży pro­wa­dzić obser­wa­cje. Naj­lep­szym momen­tem na to jest dru­ga poło­wa nocy. Teo­re­tycz­nie Kwa­dran­ty­dy pod­czas mak­si­mum wyka­zu­ją aktyw­ność oko­ło 120 zja­wisk na godzi­nę. W rze­czy­wi­stych warun­kach obser­wa­cyj­nych jeste­śmy w sta­nie zauwa­żyć ok. 25 mete­orów w cią­gu godzi­ny.

JAK OBSER­WO­WAĆ?

Naj­waż­niej­sze jest zapew­nić sobie ciem­ne nie­bo. Kwa­dran­ty­dy to co praw­da jasne zja­wi­ska, ale miej­skie, a nawet wiej­skie świa­tła zabio­rą nam dużo mete­orów. Naj­le­piej zna­leźć się co naj­mniej kil­ka­na­ście kilo­me­trów poza naj­bliż­szy­mi obsza­ra­mi miej­ski­mi, kie­ru­jąc się na pół­noc­ny wschód, aby zosta­wić je za ple­ca­mi” gdy będzie­my patrzeć we wspo­mnia­nym kie­run­ku w nie­bo.

Noce są zim­ne, a bez­ruch to potę­gu­je. Ubie­ra­my się, jak na wypra­wę pod bie­gun. Serio 🙂 Leżak bar­dzo się przy­da, kari­ma­ta też. Nie przy­pła­ci­my wte­dy nocy bólem szyi zadar­tej w górę, gdy my sto­imy.

Radiant roju przez pierw­szą poło­wę nocy jest bar­dzo nisko nad pół­noc­nym hory­zon­tem, a to powo­du­je ogrom­ne ogra­ni­cze­nie ilo­ści widzia­nych zja­wisk. Dla­te­go też obser­wa­cje nale­ży pro­wa­dzić nad ranem, gdy radiant zacznie ponow­nie wzno­sić się nad pół­noc­no-wschod­ni hory­zont.

W prak­ty­ce nie ma zna­cze­nia, w któ­rą stro­nę nie­ba patrzy­my. Moż­na jed­nak zacząć od skie­ro­wa­nia wzro­ku na pół­noc­ny wschód, wyso­ko nad hory­zont. Gdy już zoba­czy­my, skąd nad­la­tu­ją mete­ory, będzie­my wie­dzie­li gdzie patrzeć.

Facebooktwittermailby feather

Komentarze są zamknięte.