Do zjawisk tego typu dochodzi bardzo rzadko, bo raz na kilka-kilkanaście lat. Z racji faktu, że bliżej Słońca orbitują tylko Merkury i Wenus, jedynie te 2 planety mogą przechodzić na tle tarczy naszej gwiazdy. Niestety tranzytu Wenus za naszego życia już nie zobaczymy, natomiast mniej spektakularne tranzyty Merkurego będą się zdarzały w tym stuleciu wiele razy. Warto jednak zobaczyć ten najbliższy, ponieważ na następny przyjdzie nam czekać do 2032 roku.
Aktualnie na Słońcu pojawiła się tzw. dziura koronalna. Jest to obszar, z którego emitowany jest w przestrzeń strumień wysokoenergetycznych cząstek. Może się to dziać dzięki osłabionemu polu magnetycznemu, które w normalnych warunkach wiąże cząstki i “ściąga” z powrotem na powierzchnię Słońca.
Aktywna dziura koronalna zwrócona jest w stronę Ziemi i z tego względu do naszej planety dotrzeć ma gęsty strumień wiatru słonecznego, a to z kolei prawie na pewno wywoła zorze polarne o dość znacznej sile. Dodatkowo w okresie równonocy zjawiska te są jeszcze lepiej wykształcone, a w takim momencie roku właśnie jesteśmy.
W najbliższe noce 28 i 29 września polecam zatem śledzić sytuację tzw. współczynnika Kp, który mówi o zasięgu zorzy. Jeśli osiągnie on wartość powyżej 6, mieszkańcy północnej Polski mogą próbować uchwycić zorzę na zdjęciach. Im większe Kp, tym dalej na południe sięgnie zjawisko. Wartość ponad 8 oznaczać może widoczność zorzy nawet na południu naszego kraju.
Gorąco polecam polowanie na zorzę polarną z dala od miejskich świateł. Najlepiej mieć je za sobą na południu, ponieważ zjawisko występuje nad północnym horyzontem. Nawet jeśli nie widzimy kolorowych barw gołym okiem, warto robić kontrolne zdjęcia, stawiając aparat na statywie i wykonując kilku(nasto) sekundowe ekspozycje na czułości 800ISO i większej, na krótkich ogniskowych.
9 maja dojdzie do najciekawszego moim zdaniem zjawiska astronomicznego w całym 2016 roku. Po 10 latach od ostatniego takiego wydarzenia (z terenu Polski to już 13 lat), znów zobaczymy przejście Merkurego na tle tarczy słonecznej.
Merkury to bardzo mały świat. Krąży najbliżej Słońca w naszym układzie planetarnym, a jego średnica to zaledwie niecałe 2.5 tys. km. To 2.5 razy mniej, niż nasza Ziemia. Merkury na niebie jest zatem bardzo malutki i tak też będzie widoczny podczas tak zwanego tranzytu (przejścia) słonecznego. Wystarczy już jednak lornetka (najlepiej o powiększeniu 10x lub więcej — przy oznaczeniu na obudowie AxB, litera A to powiększenie), aby samemu zobaczyć, jak ten rozpalony do gigantycznych temperatur, mały, skalisty glob powolutku przemierza tarczę gwiazdy, wokół której krąży.
Zjawisko rozpocznie się kilka minut po godzinie 13:00. Zobaczymy, jak na lewej krawędzi tarczy słonecznej pojawia się mała czarna kropeczka. Z biegiem czasu Merkury będzie przesuwał się w stronę zachodniego brzegu Słońca. Tranzyt będziemy mogli obserwować do wieczora, gdy nasza gwiazda zajdzie za horyzont. Niestety nie zobaczymy momentu zejścia planety z tarczy słonecznej. Te 7 godzin, podczas których w naszym kraju zjawisko będzie widoczne powinno jednak każdemu pozwolić na choćby chwilę obserwacji przy sprzyjającej pogodzie.
Jak samemu zaobserwować lub sfotografować to ciekawe zjawisko? Jak zawsze w przypadku samodzielnych obserwacji Słońca, odsyłam do poradnika, który stworzyłem na cele oglądania plam słonecznych. Metody w nim opisane nadają się jednak także i w przypadku tranzytu Merkurego, z pominięciem samych okularów i pudełkowej Camery Obscura, które nie powiększą nam obrazu do odpowiedniej wielkości potrzebnej do zaobserwowania planety. Poradnik znajdziecie pod tym linkiem. Dodam tylko jedną rzecz dla uzupełnienia — Wasz sprzęt musi być stabilny. O ile lunety i teleskopy posiadają własne statywy, to stabilizacja lornetki nie jest czymś intuicyjnym. Dla naszych celów, trzymanie jej po prostu w rękach nie zda egzaminu. Obraz będzie drgał na tyle, że może całkiem uniemożliwić zauważenie małej planety. Najlepiej zatem oprzeć lornetkę lub w ostateczności łokcie o jakiś stabilny przedmiot.
Najważniejsze jednak jest, aby zachować wszelkie metody ostrożności podczas obserwacji Słońca. Zwróćcie na to szczególną uwagę. Zadbanie o bezpieczeństwo uchroni Was przed uszkodzeniem lub utratą wzroku, a także uszkodzeniem sprzętu optycznego i fotograficznego.
Wspomniany poradnik opisuje kwestie bezpieczeństwa dokładnie i znów odsyłam do niego, aby się z nimi zapoznać.
Dla mieszkańców Krakowa i okolic mam propozycję — planuję prowadzić obserwacje tranzytu z Kopca Krakusa. Jeśli ktoś będzie w pobliżu, chętnie użyczę teleskopu i lornetki do pokazania Merkurego na tle Słońca. Szczegóły dotyczące tych obserwacji będę zamieszczał pod wspomnianym wydarzeniem na Facebooku w miarę zbliżania się dnia zjawiska.
Kolejny tranzyt Merkurego na tle tarczy słonecznej zobaczymy w 2019 roku — to tak na zaś, gdyby ktoś nie mógł zobaczyć tego 9 maja 🙂by
W rocznicę jedynego w swoim rodzaju całkowitego zaćmienia Słońca, które miało miejsce pierwszego dnia wiosny (20 marca) 2015 roku na Svalbardzie (Spitsbergen), w krainie niedźwiedzi i zórz polarnych, postanowiłem opisać emocje, jakie towarzyszą temu zjawisku. Niezależnie od miejsca, w którym występuje, całkowite zaćmienie Słońca to fenomen natury, który zapada w pamięci na całe życie. Kto tego nie widział, nie będzie w stanie pojąć jego magii. Kto ma szansę zobaczyć to zjawisko — nie może przegapić tej okazji, bo to najpiękniejsza rzecz na świecie…
Większość ludzi zna doskonale to uczucie. Jest ono niestety zazwyczaj związane z negatywnymi wydarzeniami w ich życiu. W zasadzie tylko osoby bardzo młode mogły nigdy tego uczucia nie doświadczyć. O czym mowa? O SZOKU. Szok to nagły stan, w którym wariują zmysły, a umysł przełącza się w taki dziwny tryb, który skutkuje kompletnym otępieniem i bezruchem lub nieprzewidywalnymi zachowaniami. Osoba będąca w szoku to osoba niekontrolująca siebie i często niepamiętająca tego, co się z nią wtedy działo.
W ten sposób chciałem zacząć tekst o fenomenie natury, którym jest całkowite zaćmienie Słońca. Do oglądania tego zjawiska można być przygotowanym najlepiej na świecie. Można przeczytać setki książek, nauczyć się wszystkich technik fotografowania zaćmienia, można (ba!) nawet mieć już kilka takich zaćmień za sobą, ale nie pomoże to w opanowaniu emocji i kontrolowaniu ich w sobie przez tych kilka minut, gdy niebo zaczyna gasnąć… Jest to właśnie rodzaj szoku, lecz w 100% pozytywnego.
Wyobraź sobie, że znalazłeś się w miejscu, w którym za godzinę nastąpi całkowite zaćmienie Słońca. Jest piękny, słoneczny dzień. Masz szczęście do pogody. Prognozy są dobre.
Rozstawiasz aparat ze statywem. Nakładasz na obiektyw filtr słoneczny. To samo robisz z lornetką. Teraz “piłeczka” jest po stronie Księżyca.
Od teraz pozostała już tylko około godzina do fazy całkowitej. Księżyc leniwie wpełza przed tarczę Słońca. Jest to spowodowane tym, że jego ruch orbitalny objawia się na naszym niebie wolniejszym przesuwaniem się po nieboskłonie od wschodu do zachodu, niż Słońce i reszta gwiazd. Nasz satelita nie “nadąża” za nimi i kiedy one suną ku zachodowi równym (prawie) tempem, Księżyc zostaje w tyle i zachodzi przez to nieco później. Podczas tej godziny oczekiwania niewiele się dzieje. Trwa zaćmienie częściowe, jakich widziałeś co najmniej kilka w swoim życiu. Gdyby nikt ci nie powiedział o częściowym zaćmieniu, pewnie nawet byś go nie zauważył. Wcale nie jest ciemniej, jak próbują sobie/tobie wmówić niektórzy. No chyba, że ta częściowa faza zaczyna sięgać około 90% zasłoniętej średnicy Słońca.
Wtedy zauważasz, że w istocie niebo zaczyna jakoś tak szarzeć. Kolory się spłaszczają. Nie tylko tam w górze, ale też wszędzie wokół. Przypomina to wieczorną szarówkę, która nastaje w środku dnia. Ewidentnie coś się dzieje. Jeśli jesteś w miejscu otoczonym przyrodą, zauważasz, że ptaki cichną, jakby szykowały się do snu. Kwiaty mogą nawet zwijać swoje kielichy. Żywe stworzenia myślą, że zbliża się noc. Robi to na tobie wielkie wrażenie i zaczyna ci się udzielać podniecenie wielu innych obserwatorów wokół, którzy odliczają ostatnie minuty przed drugim kontaktem (zetknięciem się wschodniego brzegu tarczy księżycowej z tożsamym brzegiem tarczy słonecznej), czyli fazą całkowitą.
Zostało już tylko kilkanaście sekund. Gorączkowo zdejmujesz filtr słoneczny z aparatu, aby był gotowy na fotografowanie delikatnego światła otoczki “powierzchni” Słońca, zwanej koroną. Ciągle jeszcze zerkasz przez specjalne okulary na pozostałości Słońca na niebie, lecz po chwili zdejmujesz przyrząd z nosa i uderza cię to, co widzisz po stronie zachodniego horyzontu. Z tamtej strony wyraźnie nadciąga ciemność. Sinogranatowe niebo zdaje się jakby zalewać wszystko, w zastraszającym tempie pędząc na wschód. Jest jak tornado. Gdy spoglądasz na Słońce, twoim nieuzbrojonym już w żaden przyrząd oczom ukazuje się pierwszy najpiękniejszy widok na świecie tego dnia. Zza księżycowych gór i kraterów w stronę twojego wzroku wydostają się na wschodniej krawędzi tarczy naszego satelity ostatnie promyki fotosfery, czyli umownej powierzchni Słońca, której światło ogrzewa naszą planetę na co dzień. Są to tzw. Perły Baily’ego, bo rzeczywiście wyglądają jak drogocenne kamienie nanizane na okrągłą księżycową bransoletkę. Trwa to dosłownie sekundy i za chwilę ostatni błysk światła tworzy niezapomniany Pierścień z Diamentem. Gdy ten promyk jeszcze się żarzy jak diament, w pozostałej części krawędzi tarczy księżycowej zaczyna jaśnieć delikatna korona słoneczna tworząca pierścień. Dostajesz gęsiej skórki i w tym już momencie przestajesz rejestrować, co dzieje się z twoim ciałem. Odruchowo wyzwalasz migawkę w aparacie, mówisz do ludzi wokół i próbujesz zrozumieć to, co się dzieje, tak samo, jak cała reszta szczęśliwców tego dnia w tym miejscu.
Zdajesz sobie sprawę, że w momencie, gdy diament gaśnie, na Słońce i Księżyc nachodzi tamta fala granatowego tornada. Tak, to był pędzący po Ziemi kilka tys. kilometrów na godzinę cień Księżyca, który właśnie przykrył szczelnie miejsce, w którym stoisz. Kilka sekund później staje się coś jeszcze bardziej niesamowitego. Gdy światło dnia uciekło już daleko na wschód i zrobiło się dostatecznie ciemno, wokół księżycowej tarczy ktoś namalował coś, co wryje się w twoją pamięć i zostanie tam do końca twojego życia. Setki gardeł krzyczą z zachwytu. Ty też. To korona słoneczna w pełnej okazałości. Delikatna zewnętrzna warstwa atmosfery słonecznej niedostępna na co dzień, bo tłamszona pręgierzem miliony razy jaśniejszej fotosfery, właśnie objawiła ci się na te kilka minut i jest tak piękna, że nie potrafisz oderwać od niej wzroku.
Widzisz jaśniejsze gwiazdy i kilka planet. Nawet te, które są aktualnie blisko Słońca i po zmroku lub przed świtem ich nie widać właśnie z powodu tej bliskości. Robisz zdjęcia w oszalałym tempie. Zmieniasz czasy ekspozycji, aby chociaż jedno wyszło dobrze. Na pewno wyjdzie, lecz po wszystkim przekonasz się o jednym. Żadne zdjęcie żadnego fotografa na świecie nie oddało jeszcze nigdy tego, co widziały twoje oczy. Te szare, ołówkowe, płaskie kolory opalizujące czasami jak wypolerowany grafit i te subtelne smugi koronalnej plazmy o temperaturze milionów stopni, a delikatne tak, jakby były zrobione z “babiego lata”, wijące się daleko poza tarcze Słońca i Księżyca. Te różowawe języki wybuchów wodorowej plazmy, które sięgają już dużo bliżej od krawędzi tarczy, lecz są tak wielkie, że nasza Ziemia się nie może z nimi równać. Te wszystkie cuda widzisz na własne oczy i stoisz, patrzysz i nie wiesz co się dzieje. Uderza cię widok w skali makro. Patrzysz wokół siebie. Naokoło horyzont jest pomarańczowy. Wygląda tak, jakby wszędzie był zachód Słońca. To obszar, do którego nie sięga już cień Księżyca, a gdzie jest “tylko” zaćmienie częściowe. A ty jesteś tu i teraz, w punkcie, który doświadcza największego cudu natury nieożywionej i największego zbiegu kosmicznych okoliczności w dziejach. Bo to, że Słońce jest 400 razy dalej od nas, niż Księżyc, który jednak jest 400 razy mniejszy od Słońca i dzięki temu ich rozmiary na niebie są identyczne i pozwalają na idealnie dopasowane zaćmienia — to jest perełka koincydencji na kosmiczną skalę. Perełka, która nie trwała i nie będzie trwać wiecznie, bo Księżyc się od nas oddala i za kilka milionów lat nie będzie już potrafił zakryć Słońca w całości.
Te wszystkie myśli krążą ci po głowie jak szalone, bo to wszystko wiesz z książek. A nawet jeśli nie, to głowę zaprzątają ci inne mniej lub bardziej przypadkowe myśli, których po prostu nie kontrolujesz. A może masz pustkę i tylko chłoniesz ten nieziemski widok? Bo jak inaczej masz zareagować na to “coś” na niebie? Potrafisz to nazwać? W miejscu, gdzie przed chwilą było Słońce, pojawił się wielki, czarny jak smoła dysk. Jest większy, niż Słońce i Księżyc z jakichś dziwnych względów, a przynajmniej tak ci się wydaje. Wygląda, jak jakiś tunel czasoprzestrzenny, który właśnie otworzył się na nieboskłonie. Wygląda, jak czarna dziura, która pochłania te delikatne smugi wokół. Zamykasz oczy, odwracasz wzrok, chowasz twarz w dłonie, by za chwilę znów spojrzeć w niebo. Robisz to tak samo, jak na filmie 3D, gdy zdejmujesz okulary, żeby zobaczyć, jak wygląda obraz bez nich. Robisz to po to, żeby na nowo się zachwycić. I dałbyś każde pieniądze, jakie masz, temu, kto potrafiłby ogarnąć w umyśle ten widok, ten klimat, ten zachwyt.
Wszystko to trwa pojedyncze chwile. Twoje zaćmienie ma długość 2.5 minuty i cieszysz się, że nie jest to kilka sekund w najgorszym wypadku, lecz żałujesz, że nie jest to ponad 7 minut w najlepszym. I kiedy zaczynasz się zastanawiać ile to już trwa, od zachodu, skąd przyszła fala cienia jeszcze niedawno temu, zbliża się jasna łuna. To smutny widok, bo wiesz, że magia za chwilę się skończy. Wracasz wzrokiem do głównych aktorów dzisiejszego dnia i w tym momencie błyska kolejny Diament, tworząc z resztkami widocznej korony drugi już pierścień.
Znów Perły Baily’ego. Wszystko w odwrotnej kolejności. Jeszcze kilka sekund trwa niesprawiedliwa walka fotosfery z koroną słoneczną. Ciągle widzisz tę delikatną poświatę po wschodniej stronie Księżyca, lecz blask z przeciwległej krawędzi szybko zaślepia cały widok. Wraca jasność.
Słońce ciągle ledwo oświetla wszystko wokół. Wygląda to tak, jakby zamiast naszej gwiazdy na niebie ktoś włączył za słabą żarówkę. Kolory są blade. Krajobraz jest płaski. Czujesz się, jak wstawiony w dwuwymiarowy obraz. Jest to tak niesamowite, że dopiszesz to do listy cudów, jakie tego dnia zobaczyłeś. Kolejnych kilka chwil przywraca stan normalności.
Stoisz jednocześnie zachwycony i smutny, że to już koniec. Uświadomiłeś sobie, że pamiętasz wszystko i niewiele zarazem. Chciałbyś to powtórzyć albo mieć to na dłużej. Ten widok zostanie w twojej pamięci na zawsze, lecz będzie to tylko wspomnienie. Zdjęcia będą tylko zdjęciami. Nic z tych rzeczy nie odtworzy tego, czego właśnie byłeś świadkiem. To hipnotyczne, mistyczne zjawisko uzależniło cię właśnie kompletnie i nie odpuścisz, gdy będziesz miał kolejna możliwość zobaczenia całkowitego zaćmienia Słońca.
Słońce zwiększyło ostatnio swoją aktywność po wielu dniach spokoju. Z plam słonecznych rozbłyskują coraz to nowe strumienie promieniowania, które niosą ze sobą wyrzuty plazmy, zwane Koronalnymi Wyrzutami Masy (z angielskiego CME — Coronal Mass Ejection). 9 i 10 września dwa takie rozbłyski z CME eksplodowały w stronę Ziemi. Do naszej planety materia ze Słońca dotrze około 12 września i zapewne wywoła zorzę polarną w wielu miejscach, być może także i w Polsce.
Zorza polarna jest zjawiskiem bardzo delikatnym i aby ją zobaczyć, należy udać się w miejsce, gdzie nie będą nam przeszkadzać żadne sztuczne światła (latarnie, reklamy, światła w oknach). Wzrok kierujemy w stronę północy. Im sielniejsza zorza, tym wyżej na niebie bedzie widać jej kolorowe, delikatne smugi. Możliwe jest też jednak, że zjawisko będzie widoczne tylko z północnych części Polski i tylko nisko nad horyzontem.
Trzeba zatem uzbroić się w optymizm, cierpliwość i śledzić rozwój wydarzeń przez najbliższe 2–3 noce.
Poniższa animacja to zarejestrowany 10 września przez kosmiczną sondę SOHO rozbłysk z wyrzutem CME.
Strona NieboZaOknem.pl wykorzystuje pliki typu „cookies”, dzięki którym serwis może działać lepiej. Użytkownicy, którzy w ten sposób nie chcą udostępniać swoich danych, mogą określić warunki przechowywania lub dostępu do tych plików w swojej przeglądarce. Korzystanie z tego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących plików cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia.RozumiemWięcej
Polityka prywatności
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.